Przed szkołą w Pobierowie ustawiono stalowe serce, do którego nasze dzieci miały wyrzucać nakrętki po napojach. Od najmłodszych nowe pokolenie miało się uczyć ekologicznych zachowań. Dzisiaj wszystko wywraca się do góry nogami.
Wszyscy widzimy, że coraz więcej głupich rzeczy narzuca nam Unia Europejska. Lawina idiotyzmów płynąca z Brukseli sprawia, że już chyba każdy zdaje sobie sprawę, że coś poszło nie tak. Ilość regulacji jest gigantyczna, generuje ogromne koszty i skutecznie utrudnia obywatelom życie.
Zbierając nakrętki, możesz pomóc potrzebującym. Bzdura!
Oficjalna wersja pokutująca w społeczeństwie mówi o tym, że zbierając nakrętki, można pomóc w zbiórce pieniędzy np. na wózek inwalidzki dla osoby potrzebującej. Jest to bujda na resorach na prawach tzw. legendy miejskiej. Dlaczego? Już tłumaczę.
Z prostego wyliczenia wynika, że to nie może się opłacać:
1. Na jeden kilogram potrzeba średnio 425 nakrętek, czyli na tonę potrzebujemy 425 000 nakrętek.
2. Tona nakrętek zajmuje około 3m3, czy skrzynię o długości 3m, szerokości 1m i wysokości 1m. Paka małego busa!
3. Za tonę w skupie otrzymamy około 400 zł. Tyle dostaniemy za całego busa nakrętek. Jeżeli odejmiemy koszty paliwa, to z tej kwoty zostanie pewnie połowa.
Zawsze to jakieś pieniądze na szczytny cel. Prawda? No właśnie nie do końca. Pojemnik na nakrętki trzeba zakupić, najczęściej kupują je samorządy oraz stowarzyszenia i fundacje finansowane z budżetu. Cena jednego serca to od 2,5 do 5 tysięcy złotych. Wynika z tego, że by zwrócił się koszt pojemnika do zbiórki, trzeba zebrać nie mniej niż 10 busów nakrętek.
W takim razie czy ktoś na tym w ogóle zarabia? Zapytajcie… producentów pojemników.
O co w rzeczywistości chodzi ze zbieraniem nakrętek
W zbieraniu nakrętek tak naprawdę chodziło o to, by ludzie odkręcali nakrętki z butelek (przed wyrzuceniem), umożliwiając ich łatwe zgniatanie. Mit o zbieraniu nakrętek w celach charytatywnych tak mocno zakorzenił się w społeczeństwie, że do dzisiaj wiele osób i mediów go powiela.
Unia przekłada wajchę
W ostatnich latach w całym kraju ustawiono tysiące pojemników. Polacy z poczuciem czynienia dobra zbierali nakrętki. I co? Od połowy tego roku producenci będą zobligowani do sprzedaży butelek i kartonów, w których nakrętka po odkręceniu pozostaje przytwierdzona do opakowania. Zakupione pojemniki na nakrętki można teraz, co najwyżej wypełnić ziemią i posadzić w nich kwiatki.
Historia kołem się toczy
Czas na mały bonus za dotrwanie do końca artykułu 🙂 To nie pierwszy raz gdy robią nas w balona, żerując na empatii społeczeństwa i chęci pomocy. Pewnie nie każdy pamięta, ale w latach 90-tych również zbierano na wózki inwalidzkie. Nie nakrętki, a kody kreskowe. Według rozpuszczanych w społeczeństwie i mediach informacji wystarczyło kupować produkty, których kody kreskowe rozpoczynały się od 40. Zbierało się kody wycięte z opakowań. Wtedy nie było internetu i tego typu informacje trafiały na podatny grunt i mknęły przez kraj z prędkością błyskawicy.
O co chodziło w tym zbieraniu kodów kreskowych
Po upadku komunizmu i latach pustych półek w sklepach polski rynek przypominał studnię bez dna. Sprzedawało się praktycznie wszystko. Ssanie rynku było ogromne. Dziwnym zbiegiem okoliczności produkty, których kody kreskowe rozpoczynały się od prefiksu “40” to produkty wyprodukowane w Niemczech. To skutecznie przyzwyczajało nas do niemieckich produktów. Dodatkowo na dziesiątki lat udało się zaszczepić w naszym narodzie przekonanie, że to, co zagraniczne jest lepsze.
Dodaj komentarz